24 lutego – środa
Przyjechaliśmy. Szkolne Schronisko Młodzieżowe w Rycerce Kolonii nie było przygotowane na naszą dawkę energii, więc zostawiliśmy plecaki i ruszyliśmy na śnieg, który sypał gęsto. Pierwsza bitwa śnieżna na drużyny została nierozstrzygnięta –sędziowie i kadra również zostali natarci śniegiem. Początek zapowiada się ciekawie.
W końcu weszliśmy do schroniska i zostaliśmy przydzieleni do pokojów. Możemy się przekonać, że korytarz jest kręty, przez co całe zimowisko mamy wrażenie, że ciągle błądzimy. Szybkie rozpakowanie najważniejszych rzeczy, obiadek (witajcie dwudaniowe posiłki i surówki) i ruszamy w drużynach na zwiad. Małe zuchy nieco mniej chętnie niż starsi harcerze, ale ostatecznie wszyscy zwiedzili okolice, wykonawszy po drodze zadania. Pani z miejscowego sklepiku, zachwycona, sprzedała nam mnóstwo produktów za 2 zł, a nawet udzieliła prawdziwego wywiadu na temat miejscowości. Niestety to była nasza pierwsza i ostatnia wizyta u niej.
Wieczorem świętowaliśmy miniony Dzień Myśli Braterskiej. Dh. Ewelina przypomniała nam ideę tego dnia oraz krótki zarys historii. Dowiedliśmy przy tym, jak bardzo sobie ufamy i nawet się przyjaźnimy! Tego wieczoru mieliśmy również dobranockę – „Opowieści z Narnii: Lew, czarownica i stara szafa”. Jeżeli sądzicie, że zuchom się nie podobało, to musicie wiedzieć, że to właśnie najmłodsi dotrwali do końca seansu, podczas gdy harcerze udali się wcześniej do łóżek. Zadziwiające.
Jeszcze bardziej zdziwiło nas, że chwilę po ciszy nocnej zostaliśmy wyciągnięci z łóżek, a przed schroniskiem zastaliśmy… Władze Narnii. Tak! Osobiście poznaliśmy Białą Czarownicę, królowe Łucję i Zuzannę, królów Piotra i Edmunda, pana Tumnusa i innych. Od tej pory nie jesteśmy już w Rycerce Kolonii – tylko baśniowej krainie Narnii.
25 lutego – czwartek
Ahh, to poranne wstawanie. Nieco wcześniej od nich wstało troje harcerzy z „astry” – dh. Natalia Włodarczyk, dh. Borys Soczawa i dh. Krystian Gądek mają szansę rozpocząć kolejną przygodę, bo właśnie złożyli swoje Przyrzeczenie Harcerskie!
Po śniadaniu, już całością, uświadamiamy sobie, że przed nami długa droga, trzeba uratować Narnię. Żeby to zrobić, musimy dowieść, że jesteśmy wytrwali; dlatego też wyruszamy na wędrówki górskie. Podzieliliśmy się – zuchy przeszukiwały dolne rejony okolic, a cała reszta ruszyła w wyższe góry z przewodnikiem (podejrzewaliśmy, że to bóbr, ale władze Narnii temu zaprzeczały). Brodząc w śniegu po kolana (albo i wyżej) dotarliśmy na Wielką Raczę, gdzie zima zagościła na dobre. Uniemożliwiła nam nawet rozpalenie ognia w kominku, więc posiłek zjedliśmy w gorącej atmosferze tylko dzięki naszym uśmiechom.
Po powrocie znów rzucaliśmy się śnieżkami, ćwiczyliśmy ścielenie łóżek do perfekcji, a następnie zdzieraliśmy sobie gardła, udając, że potrafimy śpiewać. Wieczorem kadra zimowiska przeprowadziła dla nas szkolenie na wypadek kolejnej bitwy w Narnii. Mamy nadzieję, że starczy nam eliksiru królowej Łucji, byśmy nigdy nie musieli gubić się w bandażach i chustach trójkątnych.
26 lutego – piątek
Rycerkę Kolonię już zwiedziliśmy, Wielką Raczę również… Jedźmy dalej, obejrzyjmy sąsiednie królestwa. Przyjeżdża po nas dzielny rumak – autokar – i ruszamy. W Wiśle się rozdzielamy; „astrę” i „Niezłomnych” zostawiamy pod Hotelem Gołębiowskim, by wypluskali się na basenie, a zuchy i „ad infinitum” wyrzucamy w Ustroniu, w Leśnym Parku Rozrywki w samą porę, by zdążyli na pokaz ptaków drapieżnych. Podczas gdy połowa narnijczyków dalej ściągała na siebie uwagę na symulatorze fali, druga część przechadzała się między tymi dzikimi (i tymi nieco mniej) zwierzętami, dokarmiając te drugie. Wielkie emocje wzbudziły wśród członków „Czarnej Piątki” małe świnki wietnamskie. Pewnie dlatego, że… miały kolor czarny. Grupa zaliczyła jeszcze plac zabaw i kiełbaski z rusztu, a potem wspólnie, całym składem wróciliśmy do schroniska.
Chwila oddechu, ale dosłownie chwila, i znów na dwór. Tym razem mamy przepyszną, plenerową ucztę – kiełbaski z ogniska. Jeśli dodamy do tego dźwięki gitary, które szybko zostały zagłuszone przez coraz to nowe wersje szant (jak, jakim sposobem?!), opowieści starych wygów i atmosferę, którą potrafią wytworzyć tylko ludzie o pełnych żołądkach, mamy wieczór idealny. Ale to jednak nie koniec!
Łucja, Zuzanna, Edmund i Piotr zaprosili nas na królewski bal! Tych czworo chyba zwiedziło cały świat, bo uroczystość rozpoczęliśmy od poloneza, później tańczyliśmy belgijski taniec, następnie „czekoladę” po angielsku, a potem były już przeróżne wygibasy, które trzeba po prostu zobaczyć. Można by napisać, że zabawa trwała do białego rana, ale tak nie było. Przecież harcerze w nocy śpią…!
27 lutego – sobota
Przedostatni dzień! Czy się cieszymy? Raczej nie, bo oto do Narnii zawitali goście! Ale po kolei. Z samego rana wyruszyliśmy na Wielką Grę Narnijczyków. Zuchy odegrały w niej kluczową rolę, gdyż tylko one miały prawo zdobywać punkty. Zadaniem harcerzy było umożliwić młodszym kolegom wykonywanie ich roboty, a harcerzy starszych – realizowanie zadań dodatkowych. Brzmi łatwo, prawda? A czy ktokolwiek próbował kiedyś wypuścić tyle osób na nieustannie sypiący śnieg i dodatkowo obwiązać ich bibułą? Zabawa przednia!
Po południu przyjaciele z sąsiedniej krainy – dh. Ania, dh. Ola, dh. Dominik „Miniol” i dh. Tomek „Boski” wprowadzili naszych narnijczyków w tajniki sztuk walki; odpowiednio: szermierka, origami i karate. Można pomyśleć: „phi, origami!”, ale proszę uwierzyć –kartki też bywają groźne. Niemal tak groźne, jak teraz są nasi harcerze. Nawet kadra boi się ich zapytać, czego się nauczyli – te spojrzenia mówią wszystko i nic, a po uśmiechach można poznać, że nie będzie już tak łatwo zrobić alarm.
Mimo to, po kolacji pojawia się test odwagi (dla kadry czy uczestników, tego nigdy się nie dowiemy). Każda drużyna ma szansę pokazać, czego najbardziej się obawia, a śmiałkowie przemierzają labirynt z zawiązanymi oczami. Po tym dniu zdecydowanie wiele lęków zostało rozwianych. W końcu czy harcerz w kimonie, ze szpadą i kartką papieru może się czegoś obawiać? Nie sądzimy. Harcerze starsi z „Niezłomnych” byli tak odważni, że zgłosili się na ochotników, by pilnować lasu. Oczywiście zza szyby. Emotikon wink
28 lutego – niedziela
Kadra długo się zbierała na odwagę, ale w końcu nadszedł ten moment. Drużynowi 5 DHH, 25 DHH oraz 25 DGZ zdecydowali się na alarm. W jego wyniku dh. Kuba Sadowski i dh. Wojtek Banach z „astry” oraz dh. Piotrek Świątek z „ad infinitum” wstąpili w szeregi harcerzy, składając Przyrzeczenie Harcerskie, a zuch Maks Wojciechowski i zuch Bartek Cieślar z „Dzielnych Muminków” zdobyli swoje pierwsze gwiazdki zuchowe.
Jeszcze chwila i nadejdzie moment, w którym musimy ponownie przejść przez szafę i wrócić do alternatywnej rzeczywistości. Zanim to jednak nastąpi, znacząco podnosimy frekwencję na mszy świętej w pobliskiej kaplicy, gdzie również pomagamy w obstawieniu niektórych elementów i odśpiewujemy więcej niż jedną zwrotkę modlitwy harcerskiej (w końcu się nauczyliśmy!)
W schronisku czekają nas porządki, kolejne śpiewogranie i ostatni apel. Dowiadujemy się na nim, że współzawodnictwo zastępów wygrał „Pokojowy zastęp Zuzanny Łagodnej”, wielu harcerzy otrzymało plakietki szczepu a także drobne upominki za udział we wspólnej przygodzie, poznajemy wyniki konkursu plastycznego. Robimy niewielką sesję zdjęciową, ostatni raz oglądamy wystawę motyli nocnych oraz dziennych i wychodzimy przed schronisko, gdzie czeka na nas nasz dzielny rumak.
To zimowisko było pełne atrakcji, i tylko jedno nas zastanawia. Gdzie jest Aslan?
Czuwaj!